Na pokładzie prezydenckiego samolotu zgoneło trzech bardzo kompetentnych i ważnych wiceministrów: Stanislaw Komorowski z MON, Tomasz Merta z Ministerstwa Kultury i Andrzej Kremer z MSZ. Tego ostatniego dobrze znałam działając "na niwie bialoruskiej" i szerzej wschodniej. Zamiłowany prawnik miedzynarodowy, którego gabinet (jak po raz pierwszy do niego przyszłam) zdobiły stosy papierów znaje się następstwo prac nad Traktatem Lizbońskim. Jak rozeszla się wieść ze ma się zająć sprawami wschodnimi dziwowali się wszyscy spece: przeciez on nie od tego. A jednak zajmowal się kompetentnie i z pełnym oddaniem. Co tu ukrywać byl chyba w MSZ jednym z najwazniejszych wiceministrów - jeśli nie najważniejszym.
Trochę z nim darłam koty o politykę wobec Polaków na Białorusi i wobec Białorusi wogóle, ale mimo wszystko w ramach róznych pomysłow i koncepcji ulokowania w pionach MSZ finansowania TV Biełsat - wspólnie z moja zastepczynia byłysmy zdania, że nie byłoby źle jednak może "przejść pod Kremera".
A tak osobiście to łaczyło mnie z nim jeszcze jedno: wspólna ogólnopolska Olimpiada historyczna. Wychodze ci ja kiedyś z posiedzenia sejmowego zespołu do spraw Białorusi, a tu pan wiceminister mnie zaczepia: "pani dyrektor bylismy razem w Jachrance." Aaaa, faktycznie ostatni etap olimpiady historycznej bardzo bardzo bardzo dawno temu odbywał się w ośrodku wczasowym nad Zalewem Zegrzynskim. "Wygrała pani wtedy te olimpiadę, a ja miałem drugie miejsce..."
No i tak było, ze miałam slabośc do "mojego" wiceministra może dlatego, że był bardzo kulturalnym czlowiekiem? Może dlatego, że zawsze ale to obsolutnie zawsze mogłam sie do niego nieoficjalnie zwrócic i zawsze dostawałam blyskawiczne odpowiedzi na moje maile? Nigdy nie zdarzyło się inaczej. A może dlatego ze on mial najwyraźniej słabość do mnie, choć musiał mnie chyba uważac za okropnie kłopotliwą babę, krytyczną, wciąz jak lodołamacz przepychająca przez mielizny MSZ sprawy, w które wierzy i które uważa za ważne. Jakoś jednak nigdy się nie obrażał i - co tu duzo gadać - jak mógl to zazwyczaj sprzyjał...