Agnieszka Romaszewska Agnieszka Romaszewska
815
BLOG

Dwójmyślenie czyli bicie się w cudze piersi

Agnieszka Romaszewska Agnieszka Romaszewska Polityka Obserwuj notkę 205

We "wpolityce" polemizowal z moim ostatnim tekstem o wystąpieniach Jaroslawa Kaczyńskiego i Henryce Krzywonos na zjeździe "S" PIotr Zaremba. A oto kilka zdań odpowiedzi, potem zaś kilka refleksji na kanwie burzliwej dyskusji, która sie po tym wszytskim rozwinęła,

Nie zamierzam podważać historycznych wywodów Piotra, bo zgadzam się z nimi w znacznej części. To prawda, sprawy i opcje nie dzieliły się kiedyś tak jak chcieliby to widzieć dziś polityczni kibice.  Prawdą jest też, że strajkowi roku 80 wymiar polityczny nadali inteligenci na czele z Andrzejem Gwiazdą i to w wiekszości inteligenci wspolpracujący z WZZ i KORem. To głównie Gwiazda (o ogromnym wówczas autorytecie w środowisku robotniczym) wywalczył postulat w sprawie więźniów politycznych (a pamiętam to nie z książek, tylko z ówczesnych rozmów, a byłam tym żywo zainteresowana, bo wśród  sadzanych  w drugiej połowie sierpnia na odnawiane  w kólko 48 godzin był i mój ojciec). W sprawie tego postulatu jeździła do stoczni Grażyna Kuroniowa, która jak widać, nie pokładała pełnego zaufania w szlachetnośćdoradców i wolała przypilnować na miejscu czy skóra jej męża i jego kolegów nie zostanie przypadkiem sprzedana w ramach narodowego porozumienia w PRLu. 

W świetle wszystkiego co napisałam powyżej - głos Jarosława Kaczyńskiego nieco krytyczny wobec tzw. doradców  dla mnie nie był ani rewelacja, ani skandalem, ani nietaktem - dla mnie to była po prostu oczywistość, truizm.I ja sama i ludzie mi bliscy byliśmy, wtedy w roku 80, podobnie krytyczni wobec kunktatorstwa niektórych doradców i co tu dużo mówić ich czesto prostej strachliwości. Podkreślam słowa "niektórych". i "wtedy"  Bo tak już jest, że ludzie się zmieniają (jak słusznie napisała na blogu Janka Jankowska) i raz potrafia się dać śmiertelnie wystraszyć i zmanipulowac, a innym razem stać ich na odwagę, która nawet ich samych zdumiewa. Ja wtedy na swój bardzo młodociany użytek wymyslilam sobie torię, że doradcy to w wiekszości ludzie, którzy zbyt dobrze pamietają stalinizm i może dlatego z trudem byli w stanie w stanie przestać się bać.

Zgoda, że przeciwstawiając doradcom "robotniczą odwagę", która tak naprawdę często byla odwagą inteligentów Jarosław poszedł w populizm i schlebianie sali, ale to tyle jego winy i nie uważam jej za wielką, bo nie wygłaszał referatu na zjeździe historyków tylko przemówienie do związkowców. Tak, że waga jaką przywiązuję do tego zdania jest minimalna. Natomiast podobało mi się wiele innych zdań, na które jakoś mało kto zwrócił uwagę. Na przyklad te o empatii i te o duchu republikanizmu.

 I tu dochodze do najwazniejszej kwestii i drugiej części dzisiejszych refleksji. Jak tak spojrzę głeboko w siebie - to powiem szczerze - jeszcze trochę, a mnie się spodoba wszystko co robi Kaczynski, bo poziom obrzydzenia i zniesmaczenia i chamską nagonką na tego faceta sięga mi już powyżej nosa. Czuję, że zaraz sie w tej śmierdzacej powodzi utopię. I zaczyna mi być obojetne czy ktoś krytykuje z pozycji słusznych czy niesłusznych, czy może miec rację czy jest tylko złośliwy itd

O-o-odpieprzcie. się od Ka-a-aczyńskiego! By zacytować klasyka.

To co się odbywa w debacie publicznej wokół Jarosława Kaczyńskiego (i jego zwolenników, obojętnie gdzie by się znajdowali, w związku zawodowym czy wśród babć kościelnych) to jakiś dance macabre albo bardziej po polsku: chocholi taniec. Cała ta histeryczna kampania z Henryka Krzywonos, "którą zalewa krew jaśnista" że Jarosław Kaczynski obraża Kaczyńskiego Lecha oraz ją, Henrykę Krzywons ponieważ krytykuje (jak się można domyślać) Mazowieckiego lub Geremka, ta kampania z wykorzystaniem chamstwa i okrucieństwa palikotoidów i z kąśliwymi uwagami salonowych dziennikarzy na każdy temat związany z JK, zmienia sie pomału w  coraz bardziej ponurą groteskę. I w świetle tego wszystkiego nie jestem w stanie słuchać o pojednaniu,  o "włączaniu a nie wykluczaniu", i o tym że "zgoda buduje". Chyba zgoda bata z d...

Jest dla mnie kompletnie niepojęte, że z jednej strony można pisać o "politycznej nekrofilii Kaczyńskiego, który wywija trupem brata na prawo i lewo", a z drugiej moje  skąd inąd śmiałe stwierdzenie, że Henryka Krzywonos była "niezbyt lotna" uważać za naruszenie wszelkich standardów itd. Że z jednej strony można podkreślac jak to Solidarnośc łączyła, jakie to było piękne doświadczenie dziś brukane przez jątrzące dziłania propisowskich związkowców, a z drugiej nie widzieć nic dziwnego w nazywaniu polityka nielubianego obozu, ojca osoby z którą sie polemizuje -  bucem, jak to robili dzielni moi polemiści w dyskusji pod moim postem. Nie mogę pojąć takiego  dwójmyślenia. To mi się po prostu nie mieści w głowie. Najwyraźniej jestem niedzisiejsza. I żeby bylo jasne: nie moge pojąć nie tego, że ktoś obrzuca kogoś inwektywami - to bardzo ludzkie, ale tego, że okrasza swój przekaz opowieściami o jedności i wzajemnym szacunku!!!

 A jestem przekonana, że niewiele jest spraw tak poważnych i tak znieprawiających społeczeństwo, jak dwójmyślenie właśnie. I dlatego nigdy nie zaakceptuję pomysłu na tę strychnine w złotym papierku, która jest nam oferowana ostatnio tak nachalnie i tak powszechnie, którą zachwalają w rozmaitych mediach. Nigdy nie przyjmę za dobrą monetę opowiadania o pieknej "Solidarności", która powinna łączyć a nie dzielić, w  ustach tych samych ludzi, którzy  w praktyce odmawiają prawa do pogladów i prawa do reprezentacji dużej grupie współobywateli(obojętne za jak głupich i ciemnych by ich nie uważali). Ci wielbiciele zgody i uśmiechu dla wszystkich oraz ciepłej wody w kranie,  tę swoja radość życia godzą z  poglądem, że zwolennicy pewnego typu myślenia, który im się nie podoba pownni wymrzeć albo zostać "wymieceni", a to pozostaje w głębokiej sprzeczności z systemem wartości jaki ja wyznaję i jaki jak mniemam głosiła "Solidarność". 

Dopóki ci piewcy zgody sami nie uderzą się we własne piersi - niech sie nie biją w cudze. Niech się nawet nie ważą.

"Dewotce służebnica w czymciś przewiniła, natenczas kiedy pacierze kończyła (...) i mówiąc odpuść nam nam nasze winy jako i my odpuszczamy - biła bez litości - uchowaj Panie Boże takiej pobożności".(I. Krasicki)

 
 
 

 

 

myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka