W świetle dramatycznej sytuacji związanej z zapowiedziami bojkotowania Euro 2012 przez częśc państw europejskich i komisarzy UE, przed opozycją stanął trudny problem: co zrobić by chwiejny polski rzad nie ugiął się pod niemiecką presją i nie przyłaczył do bojkotu Euro 2012? Jak uratować resztkę idei, jaka stała za zaplanowanymi w czasach rządów PiSu, wspólnymi z Ukrainą, Mistrzostwami w piłce nożnej?
Sprawa wydawała się wręcz beznadziejna. Znając podatność Donalda Tuska na niemieckie naciski, a takze skłonność przyłączania się polskiego rządu do rosyjskich intryg - wydawało się, iż nic nie powstrzyma Polski przed przyłaczeniem się do samobójczego bojkotu.
Skutki zaś musiałby być fatalne: w ten sposób Janukowycz zostałby bowiem ostatecznie zepchnięty do wschodniego narożnika ringu, gdzie już czeka na jego obitą twarz Putin z miękkim ręcznikiem i zapasami gazu. "A takiś chciał być cwany, myślaleś, ze ci wszystko wolno" - wyszepcze mu w naderwane ucho, obcierając pot z czoła i krew z nosa...
Karygodny wydawał się fakt, iż Polska utrzymując tak dobre stosunki z Niemcami nie byla uprzedzona i nie przewidziała tego nielojalnego ruchu sojusznika... No ale czego można się spodziewać po wasalnych rządach PO.... Z wasalami nikt sie nie liczy i nikt im nigdy o niczym nie mówi - westchnąl Kaczyński i postanowił się poświęcić.
"Zdecydowałem - oświadczył stanowczo - to ja podtrzymam bojkot! Tylko to może uratować rząd polski przed popełnieniem katastrofalnego błędu... Jeśli to ja wezwę do bojkotu, Tusk nie będzie już mógł poddać sie Niemcom i Rosjanom, nie będzie mógł popłynąć w ulubionym >głównym nurcie<. Nie bedzie mógl ustapić ani o milimetr. To jest jedyne wyjście."
Tak też uczynił..