Agnieszka Romaszewska Agnieszka Romaszewska
5384
BLOG

Obezwładniająca władza picu

Agnieszka Romaszewska Agnieszka Romaszewska Polityka Obserwuj notkę 151



 

Gdy  z perspektywy ostatniego dwudziestopięciolecia, patrzymy na dwudziestolecie II
Rzeczpospolitej  – to budzi ono nasz podziw. Bo choć nie było wtedy funduszy europejskich, a państwo ledwie się podnosiło po wojnach i powstaniach, to zbudowano i Centralny Okręg Przemysłowy
i port oraz miasto Gdynia, scalono trzy różne organizmy administracyjne odziedziczone po państwach zaborczych, niezwykle skutecznie wychowano, w szkołach powszechnych i gimnazjach, patriotów, którzy nie zawahali się potem życia ofiarować dla Ojczyzny… To im, wychowankom II RP, zawdzięczamy  przeniesienie polskości przez cały okres PRLu.

Ale przeszłość, gdy przyglądać się jej trzeźwo niesie nie tylko budujące nauki. I gdy dziś znów mamy czasy niepewne i kryzysowe, warto przypomnieć sobie, jak wyglądało Państwo Polskie w końcówce lat 30 XX w. Jak
bardzo jego wizerunek w głowach obywateli odstawał od realiów. I warto w tym kontekście zadumać się nad teraźniejszością.

Niestety ostatnie 25 lat to czas królowania zadowolonego z siebie picu i rpozorów – w naprawdę niespotykanym zakresie. Nie chcę przez to powiedzieć, że III RP nic realnego nie osiagnęła. Przeciwnie. Osiągnęliśmy wiele, czasem dzięki decyzjom władz, częściej pomimo wszelkich władz i decyzji. Polska  się rozwinęła, widać na każdym kroku pracowitość i przedsiębiorczość Rodaków. Jednak nasze państwo pozostało niezwykle słabą i niewydolną strukturą, co zwraca uwagę dopiero w czasach kryzysu. W czasach stabilności wielu uważało, że wszelkie patologie państwa to drobiazg -  jakoś damy  sobie radę. Co tam, że budowa dróg po kawałeczku a to tu to tam, jak z kaprysu wariata – dezorganizowała ruch w całym kraju, a nie owocowała przy tym proporcjonalną do bałaganu skutecznością i odkorkowaniem kolejnych tras, co tam,że budowano za drogo, że z roku na rok bardziej rozsypywały się koleje, na których remonty coraz większe trzeba naklady pieniędzy i czasu.  Co tam, że w Warszawie  na przykład sprywatyzowano wbrew konstytucji ciek wodny, a w wielu innych miastach w równie dziwny sposób poszły pod deweloperkę setki, a pewnie i tysiące hektarów potencjalnych terenów zielonych (w Warszawie przez 25 lat nie powstal żaden publiczny park), co tam, że większość wielkicniezwykle bogatych firm handlowych, inwestujących w Polsce, znajduje sposoby by u nas nie płacić podatku dochodowego, a pomimo to cieszy się wszelkimi względami...To wszystko wystarczająco wielu uznawało za drobiazg  –  bo ogólnie jest fajnie. Radośnie. Mamy fontanny i koncerty. Kraj się rozwija, a Polska
zajmuje poczesne miejsce w Europie.

Tylko w momentach kryzysu, takiego jak wielkie powodzie, jak katastrofa smoleńska - pokraczna
rzeczywistość wysuwała swoją mordę „zombie” spod eleganckich szatek, w które była przyodziewana przez propagandzistów i przez naszą własną niechęć do konfrontowania się z realiami. Nagle okazywało się, że wiele waznych instytucji w Polsce tylko udaje, że działa, procedury sa zbyt skomplikowane, by je wykonywać a realnej kontroli brak.  Jest za to taka kontrola, której cem jest utrudnianie życia niewygodnym biznesmenom, urzednikom itd.. Okazywało się, że w sytuacji kryzysowej wszystko rozsypuje się, jak domek z kart i że jednak nie jesteśmy takim europejskim mocarzem, jak nam wmawiano, armię to mamy niespecjalnie wydolną, a w gospodarce patologiczne mechanizmy, które Polskę ciągną w dół.

Tak, tak… podobnie i w końcówce lat 30 znaczna część obywateli II RP uważała, a utwierdzał ich w tym rząd,
ze Polska to kwitnący, bezpieczny i silny kraj, „że Gdynia się rozbudowuje”, że sojusznicy, Francja i Anglia, że samoloty „Łosie” i że „nie oddamy ani guzika”. Wtedy też władza martwiła się głównie i najbardziej ruchami  opozycji i celebrowała sama siebie. Jak straszny był potem kac, gdy we wrześniu 39 a nawet tuż przed, zapanował chaos, gdy bez ladu i składu  (w samym środku prac polowych)zabierano konie, ktore potem nie bardzo wiadomo bylo do czego mają byc użyte i przez kogo, gdy ludzie nie mogli odnaleźć swoich mobilizacyjnych przydziałów, a część oddziałów błąkała się bez sensu. Owszem Polska nie padła z własnej winy, w żadnym przypadku tak powiedzieć nie mozna,padła pod naporem przeważającej siły dwóch wrogów, ale świadomość powagi sytuacji i realności zagrożenia była zawczasu minimalna.

W najbliższej przyszłości zapewne nie zagraża nam w Polsce wojna, niemniej czasy luzackiego „jakoś
to będzie” – minęły.  Nadeszły czasy –„sprawdzam”. To jak jest, to już nie sprawa dawania wiary temu lub innemu politykowi – to problem o podstawowej ważności dla nas samych. Trzeba wreszcie wiedzieć JAK JEST. Trzeba mówić sprawdzam i patrzeć trzeźwo, bo w czasach kryzysu nie jest obojętne czy z koszar może wyjechać 40 wozów bojowych, czy - tylko 20 jest sprawnych. Nie jest też obojętne jaki REALNY wpływ Polska jest w stanie wywierać na sytuację międzynarodową, nie jest obojętne czy potrafimy zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne czy tylko tak nam mówią.
W ogóle w czasach trudnych sprawność państwa jest bardzo nieobojętna. Jeśli nasz kraj znowu nie ma stać się jakimś Królestwem Kongresowym czy kolejnym PRLem, musimy wydostać się wreszcie spod obezwładniającej władzy picu (niekiedy nieslusznie zwanego PRem).


Tekst ukazał się w "Przewodniku Katolickim"
 

myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka